Rajneesh O. - Kundalini. Przebudzenie wewnętrznej energii, Bioenergoterapia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
OSHO RAJNEESH
KUNDALINI. Przebudzenie wewnętrznej energii
1
PODNOSZENIE KUNDALINI
Nie wiem dlaczego tu przybyliście. Być może wy także tego nie wiecie, ponieważ
większość z nas żyje tak, że poznanie dlaczego żyjemy, dokąd zmierzamy i dlaczego tam
zmierzamy, staje się niemożliwe.
Przeżywamy całe życie nie zadając tych pytań, nie zaskoczyłoby mnie więc, gdyby
większość z was przybyła tu nie wiedząc czemu przybywa. Może niektórzy przybyli
świadomie, ale jest to mało prawdopodobne. Wszyscy działamy, słuchamy i patrzymy w
takim hipnotycznym śnie, że nie widzimy tego, co jest, nie słyszymy tego, co jest mówione
i nie potrafimy doznać tego, co otacza nas ze wszystkich stron, co jest w nas i poza nami.
Dlatego najprawdopodobniej wszyscy przybyliście tu nieświadomie.
Nie wiemy dlaczego żyjemy, nie zdajemy sobie sprawy z własnej karmy, nie
zauważamy nawet własnego oddechu. Ale ja doskonale wiem dlaczego przyszedłem, i o
tym właśnie chciałbym dziś mówić.
Ludzkie poszukiwanie prawdy trwa wiele żywotów. Po nie kończących się narodzinach
człowiek ma przebłysk tego, co możemy nazwać błogością, shanti pokojem, Prawdą,
Bogiem, mokshą, wyzwoleniem, albo nirvaną, jak tylko chcemy, choć nie ma słowa
oddającego to doświadczenie. Dostępuje się go po wielu żywotach, a ci, którzy go
szukają, myślą, że gdy je odnajdą, doznają ulgi. Ci, którym się udało je odnaleźć,
odkrywają że ten sukces jest ledwie początkiem nowego wysiłku i nie ma mowy o żadnej
uldze.
To, co do wczoraj zdawało się być pogonią za osiągnięciem, teraz staje się pogonią za
rozdawaniem tego, co zostało osiągnięte. Dlatego Budda zjawia się u naszych drzwi, a
Mahavir i Jezus tak bardzo chcą nam przekazać swoje posłanie. Prawda odnaleziona daje
życie nowej pracy. W istocie rzeczy o cokolwiek w życiu warto się starać, daje nam to tyle
samo przyjemności podczas osiągania, jak podczas rozdawania. Błogość rozdawania jest
wielokrotnie głębsza od błogości doznawanej podczas osiągania. Kto tego doświadcza
staje się poruszony niczym kwiat, który musi rozsyłać swój aromat, jak chmura która musi
opaść deszczem, czy jak grzywy fal, które muszą uderzyć o brzeg. Podobnie
przeznaczeniem tego, co zostaje osiągnięte, jest bycie rozdanym i rozproszonym. To
prana, wyzwolona dusza tak bardzo pragnie się powiększać.
Wiem, co mnie tu sprowadziło. Jeśli zdołamy gdzieś się spotkać, jeśli powody twojego
przybycia i mojego będą identyczne, nasza obecność tutaj może mieć znaczenie. Często
jednak stwierdzamy, że nasze ścieżki krzyżują się, a my się nie spotykamy. Jeśli więc nie
przybyłeś tu z tego samego powodu co ja, będziemy blisko siebie fizycznie, ale nie
spotkamy się.
Chciałbym, byście zobaczyli to, co ja widzę w tej chwili. Naprawdę jestem zaskoczony,
że nie zauważacie tego, co jest takie bliskie.
Wiele razy zdaje mi się, że świadomie zamykacie oczy. Nie chcecie widzieć. Jak inaczej
mogłoby uciec waszej uwadze coś tak bliskiego?
Jezus tyle razy mówił, że ludzie mają oczy, ale nie widzą, mają uszy, ale nie słyszą. Nie
tylko głusi są głusi, a ślepi są ślepi. Ci, którzy mają oczy i uszy także są ślepi i głusi.
Boskość jest tak blisko, a nie można jej zobaczyć! Tak blisko, a nie można jej usłyszeć!
Otacza nas ze wszystkich stron, a nie można jej dotknąć! Dlaczego? Może jest to trudne,
ale nie niemożliwe. Wiele się mówi w tym świecie o Bogu, powiadają, że ogromna jest
błogość doznawana przez poszukującego, któremu się udało. Wiele jest shastr, doktryn,
tylu ludzi modli się i śpiewa w świątyniach bhajany, pieśni duchowe. Mimo to wygląda na
to, że ci ludzie nie doświadczają Boskości. Wydaje się, że On jest dla nas niewidzialny,
wydaje się, że nie możemy Go usłyszeć, wydaje się, że nie słyszymy bicia Jego serca w
2
naszym oddechu. Wygląda to tak, jakby wszystko to było jedynie mową, tylko mową i
mową i niczym więcej, tylko mową.
Ciągle mówimy o Bogu, bo myślimy, że możemy Go nie doświadczyć. Sądzimy, że
możemy Go spotkać tylko o Nim mówiąc.
Jeśli przez wiele żywotów głusi ludzie mówić będą o nutach i melodiach, zaś ślepi
mówić będą o świetle, niczego nie zyskają.
Mówienie prowadzi tylko do iluzji, że ci ludzie nie są głusi ani ślepi a ślepi mogą dojść
do przekonania, że wiedzą czym jest światło.
Świątynie i meczety poświęcone Najwyższemu Istnieniu zdołały stworzyć podobną
iluzję. Ci, którzy się wokół nich zbierają i siedzą w ich wnętrzach, ulegają jedynie iluzji.
Możemy najwyżej potwierdzić istnienie Boskości, lecz Jego nie mamy. A to
potwierdzenie jest jedynie gadaniem. Jeśli przemowa jest przekonywująca, po prostu
uznajemy ją za prawdziwą. Gdy ktoś argumentuje krzykliwie i "dowodzi" istnienia Boga,
możemy to uznać i ulec temu. Jeśli ktoś "dowodzi", że Bóg nie istnieje, też to akceptujemy.
Ale sama akceptacja nie oznacza poznania. Nawet ślepego człowieka można nakłonić do
uznania realności światła, ale to uznanie nie będzie równoważne poznaniu.
Przybyłem tu doskonale zdając sobie sprawę, że to poznanie jest możliwe. Są w nas
ośrodki parapsychiczne uśpione; ośrodki, które poznał Krishna i zaczął tańczyć w
ekstazie; ośrodki, które poznał Jezus i krzyknął z krzyża: "Ojcze, przebacz im, albowiem
nie wiedzą co czynią." Poznał je Mahavir, poznał je też Budda. Jest na pewno taki
ośrodek, oko i ucho, który pozostaje w uśpieniu. Przyszedłem tu sprawić, by ośrodki, które
są nieprzebudzone, zostały uaktywnione.
Żarówka też emanuje światłem. Jeśli przetniesz przewód, pozostanie nietknięta, ale
przestanie świecić. Żarówka, do której nie dochodzi prąd, zapada w ciemność, a tam,
gdzie kiedyś było światło, powstaje ciemność. Żarówka jest ta sama, ale przestała działać.
Strumień energii przestał dopływać do żarówki. Cóż żarówka może uczynić, skoro
strumień energii został zatrzymany?
Jest w nas ośrodek, którym poznajemy to, co nazywane jest Paramatmanem,
Najwyższą Jaźnią. Ale nasze życiowe energie nigdy nie docierają do tego ośrodka,
dlatego nie jest on aktywny. Jeśli wzrok jest nienaruszony, a oczy nie otrzymują życiowej
energii, stają się bezużyteczne.
Znajomi przyprowadzili do mnie młodą dziewczynę, która zakochała się. Kiedy
dowiedzieli się o tym jej rodzice, stworzyli mur pomiędzy nią i jej ukochanym. Dotąd nie
potrafimy wyobrazić sobie świata, w którym nie wznosilibyśmy murów między dwojgiem
zakochanych.
Zbudowali mur i nie pozwalali dziewczynie spotykać się z chłopcem.
Dziewczyna pochodziła z bogatej rodziny. Na dachu jej domu wzniesiono mur, aby
zakochani nie mogli się widzieć. W dniu, w którym postawiono mur, dziewczyna nagle
oślepła.
Początkowo rodzice byli podejrzliwi. Karali dziewczynę i grozili, że będą ją bić. Groźby
jednak nie leczą ślepoty. Zasięgnięto porady okulistów. Ci stwierdzili oni, że oczy są w
porządku, dziewczyna jednak nie kłamie: naprawdę nie widzi. Lekarze powiedzieli także,
że dziewczyna cierpi na ślepotę psychologiczną i że nic nie mogą zrobić.
Rzeczywiście, energie życia w ciele dziewczyny przestały dochodzić do jej oczu.
Energia, która docierała do oczu, zatrzymała się. Choć oczy były nietknięte, energie życia
nie docierały do nich.
Dziewczynę przyprowadzono do mnie. Od razu poznałem, co się stało. Spytałem o co
chodzi. Powiedziała: "Jeśli moje oczy nie mogą widzieć tego, dla kogo je mam, są
3
bezużyteczne. Lepiej, abym była ślepa. Mój umysł był bardzo zajęty tą jedną myślą, całą
ostatnią noc.
Śniłam, że oślepłam, i cieszyłam się, że oślepłam. Jeśli bowiem moim oczom
odmówiono przywileju widzenia człowieka, który daje im radość, któremu są
przeznaczone, muszą zginąć." Siłą woli spowodowała ślepotę. Energie, które pozwalały jej
widzieć, przestały docierać do jej oczu.
W każdym z nas ukryty jest ośrodek, poprzez który rozpoznajemy i poznajemy Boskość,
poprzez który mamy przebłysk prawdy, poprzez który nawiązujemy kontakt z pierwotnymi
energiami życia, i z którego wypływa muzyka, jakiej żadne zwyczajne instrumenty nie
mogą wydobyć. To stąd zaczynamy czuć niewysłowiony aromat, tu znajdujemy drzwi
wiodące do tego, co zwane jest mukti, wyzwolenie, gdzie nie ma niewoli, gdzie jest
największa wolność, gdzie nie ma granic, jest bezmiar i ogrom nieskończoności, gdzie nie
ma dukha, cierpienia, gdzie jest błogość i błogość i błogość i nic innego, tylko błogość.
Niestety jednak nasze energie życia nie docierają do tego ośrodka. Coś przeszkadza w ich
przepływie.
Konieczne jest zrozumienie tego, bo to, co przez te trzy dni nazywał będę dhyana,
medytacją, to próba skierowania energii kundalini do ośrodka, w którym kwiat może
rozkwitnąć, lampa może zapłonąć, wewnętrzne oko może się otworzyć, i którym każdy
powinien umieć patrzeć. Ale nasienie nie musi przemienić się w drzewo. Każde nasienie
może stać się drzewem, ale nie wszystkie nasiona stają się drzewami. Mają potencjał, ale
glebę trzeba nawozić, a nasienie zasiać; musi umrzeć, pęknąć, rozsypać się. Drzewo
wyrasta tylko z tego nasienia, które chce pęknąć i rozsypać się i samo siebie zatracić.
Jeśli popatrzymy na nasienie położone obok drzewa, trudno nam będzie zrozumieć, jak
to maleńkie nasionko mogło stać się tak wielkim drzewem. Wydaje się to niemożliwe. Jak
takie małe nasionko może stać się tak wielkim drzewem? Od niepamiętnych czasów
mamy te wątpliwości. Stając obok Krishny, mamy to samo poczucie: nigdy nie będziemy
kimś takim, jak on! Mówimy: "Ty jesteś Bhagwanem, Boskością, my jesteśmy zwyczajnymi
ludźmi, jak więc mamy ciebie naśladować? Ty jesteś avatarem, my jesteśmy zwykłymi
ludźmi pełzającymi po ziemi. Nie możemy stać się kimś takim, jak ty." Kiedy przechodzi
Budda albo Mahavir, dotykamy ich stóp i powiadamy: "Ty jesteś teerthanker, pomagasz
innym przejść z tego świata do tego drugiego, jesteś avatarem, synem Bożym. My
jesteśmy zwykłymi ludźmi."
Gdyby nasienie przemówiło do drzewa, także powiedziałoby: "Ty jesteś moim Panem,
moim teerthanker, moim avatarem, ja jestem zwykłym nasieniem i dlatego nie mogę być
takie, jak ty." Jak nasienie może sobie wyobrazić, że ma w sobie ukryte tak wielkie
drzewo?
Jednak to wielkie drzewo było nasieniem, a to, co widzimy dzisiaj, może stać się
wielkim drzewem.
Są w nas ukryte nieskończone możliwości. Żadna doktryna nie udowodni ich istnienia
jeśli nie zdamy sobie sprawy z istnienia tych nieskończonych możliwości. Nie ufamy temu,
co ma przyjść, a zawierzanie temu, co jest nam nieznane, jest czystym oszukiwaniem
siebie. Lepiej byłoby powiedzieć, że nie wiemy, czy Bóg istnieje. Ale niektórzy Go poznali.
A niektórzy nie tylko Go poznali, ale poznając Go przemienili swoje życie. Wszędzie
wokoło nich rozkwitły niebiańskie kwiaty.
Wszystkie religie poprzestają na pujy, rytuałach wielbienia. Jak nowe nasiona mogą
rozkwitnąć poprzez samo wielbienie? Bez względu na to, jak bardzo rzeka będzie wielbić
ocean, nigdy nie powiększy się do jego rozmiarów i nie stanie się oceanem. Obojętne, jak
bardzo jajko będzie wielbiło ptaka, nigdy nie będzie machać skrzydłami w bezkresie nieba.
Jajko musi pęknąć. A gdy ptak wydobywa się ze skorupki, robi to bez pewności siebie.
Widząc inne ptaki unoszące się na niebie, nie wierzy, że może dokonać tego samego.
Siedząc na skraju gałęzi, zbiera odwagę. Rodzice latają i wypychają pisklę w powietrze,
4
ale jego pióra i łapki drżą. Jak ktoś, kto nigdy nie latał, ma uwierzyć, że jego skrzydła będą
unosić go w niebiosa i że on także zdoła wyruszyć w tę podróż w nieskończoność i w
nieznane? Ale ja wiem, że wy także któregoś z tych trzech dni siądziecie na skraju gałęzi.
Obojętne, jak głośno będę krzyczał i zachęcał was do dokonania tego skoku, do lotu,
siedząc na skraju gałęzi nie zaufacie sobie, nie macie pewności siebie. Jak skrzydła, które
nigdy nie latały, mają uwierzyć, że mogą tego dokonać? Ponieważ jednak nie ma innej
możliwości, trzeba wskoczyć w ciemność.
Rację ma ten, kto ucząc się pływać, zastanawia się: "Jak mam wejść do rzeki nie
umiejąc pływać?" Jak ma wejść do rzeki, skoro nie umie pływać? Jego nauczyciel powie:
"Jak chcesz opanować sztukę pływania nie wchodząc do rzeki?" Rozmowy na brzegu
rzeki mogą trwać w nieskończoność. Jakie jest rozwiązanie? Nauczyciel powie: "Skacz!"
Jak chcesz nauczyć się pływać nie wchodząc do rzeki?
Nauka zaczyna się tak naprawdę wraz z wejściem ucznia do rzeki.
Każdy umie pływać. Nie musimy się tego uczyć. Gdy się nauczymy, zdamy sobie
sprawę, że pływania się nie uczy, że umiemy pływać, nie wiemy tylko jak pływać
poprawnie. Z drżeniem nóg wchodząc do wody, uczymy się techniki. Na początku
machamy chaotycznie rękami i nogami, potem robimy to sprawniej. Wszyscy wiemy jak
się macha rękami i nogami. Dopiero po wejściu do rzeki uczymy się poruszać nimi
umiejętnie. Dlatego ci, którzy wiedzą, twierdzą, że pływania się nie uczy, że jest to pamięć
i przypominanie.
Dlatego ci, którzy wiedzą, mówią, że doświadczenie Najwyższej Jaźni jest
przypomnieniem, nie przeżyciem, w którym się "uczymy".
Przyjdzie dzień, gdy krzykniemy: "To jest pływanie! Już umieliśmy machać rękami i
nogami. To machanie rękami i nogami nie miało nic wspólnego z nauką tej umiejętności w
rzece. Nigdy nie zebraliśmy dość odwagi, staliśmy na brzegu. Musimy wskoczyć do rzeki."
Praca zaczyna się od chwili wskoczenia do rzeki.
Ośrodek, o którym mówię, ukryty jest w umyśle. Psycholog powie, że tylko niewielka
część umysłu jest aktywna, a większa jego część nie działa. Trudno ocenić, co jest ukryte
w tej większej części. W gruncie rzeczy nawet u wielkich geniuszy świata funkcjonuje
jedynie bardzo mała część umysłu.
Ośrodek zwany wewnętrznym okiem znajduje się w umyśle. Jest on ukryty, lecz gdy
zostanie ujawniony, zaczniemy widzieć inne oblicza życia. Materia zniknie, odsłoni się
Boskość. Wraz ze zniknięciem Formy, pojawi się To, Co Jest Bez Formy. Śmierć stanie
się niczym, otworzą się drzwi do eliksiru życia. Ale ośrodek, który umożliwia nam widzenie,
nie jest aktywny. Jak mamy go pobudzić?
Powiedziałem, że kiedy prąd nie dociera do żarówki, nie emituje ona światła. Jeśli
podłączymy prąd, żarówka przebudzi się. Czekała, aż prąd do niej dotrze. Nawet gdy prąd
będzie płynął, światło się nie pojawi. Potrzeba takiej żarówki, w której prąd może się
przejawić.
Wszyscy mamy w sobie strumień życia, ale on się nie przejawia. Pozostaje w ukryciu
dopóty, dopóki nie dotrze do ośrodka, w którym jego przejawienie się jest możliwe.
Żyjemy jedynie symbolicznie. Czy samo oddychanie nazwiesz życiem? Czy trawienie
pokarmu nazwiesz życiem? Czy spanie nocą i wstawanie o poranku jest życiem? Czy
dorastanie, a potem starzenie się, nazwiesz życiem? Czy rodzenie się i umieranie w takim
samym stanie oraz pozostawianie po sobie synów i córek jest życiem? Nie, bo równie
dobrze mogą to robić maszyny; nie dziś, to jutro, dzieci będą rodzić się z probówki.
Dzieciństwo, młodość i wiek są procesami niezwykle mechanicznymi. Maszyna też osiąga
młodość i starzeje się.
Kupując zegarek mamy gwarancję, że będzie działał bez zarzutu przez dziesięć lat.
Dojrzewa, potem starzeje się, w końcu umiera. Wszystkie maszyny rodzą się, dorastają i
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Linki
- Home
- ROZPRASZACZE SMOGU I WYWOŁYWANIE DESZCZU ZA POMOCĄ TECHNOLOGII ENERGII ETERYCZNEJ, wynalazki
- REGU40, energia odnawialna
- REW2, energia odnawialna
- Rehman-Language of Qureshis of Kundal Shahi 2004, język irański
- Reviews of Environmental Contamination and Toxicology vol.178, Toksykologia i Epidemiologia
- Reynolds-EA-Crazy-for-You130312 0831., New folder 1
- Reka Pana, fantasolo
- Radioelektronik 09 2000, Radioelektronik 2000
- Psychosomatyka czy somatopsychika,
- Return To Lonesome Dove - cd.1, NA POŁUDNIE OD BRAZOS LONESOME DOVE
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- paintitblack.htw.pl